Temperament
Najbardziej zadziwiającą cechą u boa, głównie Boa constrictor imperator, które są odpowiednio utrzymywane jest ich łagodne usposobienie. Wypracowane w pewnym stopniu także przez człowieka, a dokładniej jego bezpośredni kontakt z wężem np. przez wyciąganiu gada z jego pomieszczenia lub sprzątanie w terrarium oraz fakt, że boa dusiciele są rozmnażane w niewoli od pokoleń. Małe boaski często bywają agresywniejsze niż starsze osobniki. Oczywiście w zależności od sytuacji możemy spodziewać się po naszych podopiecznych, że wyraźnie nie będą zachwyceni naszą obecnością. Dzieje się tak głównie, gdy wąż jest w czasie wylinki (proces zrzucania starego naskórka) lub właśnie coś zjadł. Pierwsza sytuacja jest dla niego o tyle stresująca, że w fazie, w której widzimy charakterystyczne zmętnienie oczu jest on po prostu ślepy przez co także zdenerwowany. Druga opcja to nic innego jak pomylenie nas ze swoim pokarmem. Jako, że zmysł powonienia jest głównym zmysłem, którym boa się posługuje, wkładając rękę do zbiornika z wężem podczas lub po karmieniu zwyczajnie prosimy się o ugryzienie. Uważajmy jeśli zaraz po jedzeniu przenosimy węża w inne miejsce - możemy spodziewać się nie tylko ataku na nas, a co gorsze zwrócenia właśnie zjedzonego pokarmu. Jeśli już to robimy starajmy się być delikatni. Oczywiście głodny boa także potrafi pokazać swoje ząbki, ale to już raczej naturalna sprawa - można powiedzieć, że ludzka. Boasy jak i inne węże nie lubią także szybkich ruchów/przemieszczania się obiektów wokół siebie. Prowadzą one samotne życie i nikt już tego nie zmieni.
Jak możemy przewidzieć zbliżający się atak w naszym kierunku? Przez charakterystyczne zachowanie węża, głównie obronne. Jedno z nich wygląda tak: wąż cofa głowę i część swojego ciała układając je w kształt litery „S”. W taki sposób jest gotowy do super szybkiego ataku. Jeśli zbliżymy się odpowiednio blisko do niego możemy być pewni, że będzie szybszy od nas i w rezultacie zostaniemy pokąsani. Innym sposobem jest syczenie, które potrafi być bardzo głośne. Odbywa się ono przez wciąganie ogromnej ilości powietrza, a następnie jego wypuszczanie. Jest to wiadomość dla nas, abyśmy zostawili go w spokoju.
Agresja u boasów poza wyjątkami ma swoje źródła również w innych aspektach. Jednym z nich jest na przykład ciągłe przenoszenie węża z jednego miejsca do drugiego - chodzi tu o kupowanie gada, zaraz jego sprzedaż - potem nabycie przez następną osobę i tak cały czas - jak w taki sposób wąż ma się zaaklimatyzować? Złe traktowanie, nieodpowiednie warunki lub czasami cecha osobnicza (wrodzony charakterek) to wszystko powoduje, że nasz zwierzak taki właśnie się staje. Myślę, że znaczenie może mieć też poziom z jakiego zbliżamy się do węża. Jeśli robimy to z góry może on być bardziej przestraszony, ponieważ właśnie go zaskoczyliśmy. Optymalnym rozwiązaniem będzie branie węża z jego poziomu.
Gdyby zdarzyło się, że gadzior nas capnął i w dodatku zacisnąć na nas swoje szczęki, a do tego mocno obwinąć się dookoła np. naszego ramienia możemy umieścić jego głowę pod strumieniem wody - to powinno przekonać go do puszczenia nas. Jeśli jednak jest uparty spróbujmy włożyć coś płaskiego (np. sztywną kartę) pomiędzy jedną ze szczęk, a naszą część ciała która obecnie jest w zacisku. Teraz druga szczęka powinna nas puścić. Pogryzienie przez młodego boa nie można nazwać bolesnym, nie jest to nawet podobne do zadrapania kota. Natomiast masywniejsze i większe osobniki mogą dać się nam we znaki. Ślady pokąsania są większe, głębsze i bardziej bolesne. Choć nadal nieporównywalne do ran np. po ogromnych pytonach.
Myślę, że nie możemy mówić o jakimkolwiek zaufaniu do tych zwierząt. Wąż, który nigdy nie przejawiał agresji może nas nagle zaatakować. Na pewno jest to rzadkość, ale pamiętajmy, że to my możemy być tym wyjątkiem. Ważne jest to aby kupić węża urodzonego w hodowli, a nie odłowionego z natury. Te drugie mogą nie zaaklimatyzować się u nas, być bardzo kapryśne, mieć pasożyty i w rezultacie odejść bardzo wcześnie. Uważam, że cała strategia bezpośredniego kontaktu z boa dusicielem leży w naszych rękach i możemy winić tylko siebie, gdy zostaniemy pokąsani.
Proces przyzwyczajania do nas gada potrzebuje odpowiednio dużej cierpliwości. Są węże, z którymi każdy kontakt kończy się śladem na naszych rękach. Nie „oswajajmy” ich na siłę. Nie ma tu mowy o winie zwierząt. To my musimy się do nich przystosować, a nie one do nas. My je chcemy trzymać w naszych domach, więc zapewnijmy im spokój i zbliżone warunki w jakich przyszło im żyć w naturze.